No cześć. Nie wiem co tu dziś napisać, więc daję Wam linka do muzyki (która chyba już tu kiedyś była, ale chuj tam - klik) i lecimy dalej.
(źródło zdjęcia oryginalnego: buzzfed.com)
Chciałbym Wam dziś przedstawić nowego mnie. Tak ogólnikowo, to postanowiłem się zmienić trochę. Przede wszystkim nie będę już przeklinał, bo doszedłem do wniosku, że jest to bardzo złe i bardzo brzydkie. Ponadto postanowiłem rzucić palenie, bo to bardzo złe, bardzo brzydkie, bardzo dużo kosztuje i bardzo się po tym śmierdzi. Do tego odstawiam całkowicie alkohol na zawsze, bo to bardzo złe, bardzo brzydko jest pić, bardzo źle wpływa na nasze życie i jest bardzo złe. Do tego będę ubierał i zachowywał się jak porządny obywatel - będę chodził codziennie w wypucowanych butach, wyprasowanej, świeżutkiej koszuli, będę wieszał flagę na wszystkie święta ważne i mniej ważne, no i będę głosował, bo to mój obywatelski obowiązek! No i będę mył zęby po każdym posiłku, używał nici dentystycznych, płukał jape takim czymś do płukania japy, no i będę się zdrowo odżywiał. Będę super.
No, na pewno. Wyobraziłem sobie jak zmieniłoby się moje życie, gdybym choć połowę tych wszystkich wytycznych spróbował zrealizować. Byłoby strasznie. Żyć w przeświadczeniu, że kebsa nie można sobie normalnie opierdolić - to chyba jest straszne. Albo, że sobie nie mogę szluga zapalić, bo tak sobie postanowiłem. NIE. Śmieję się teraz na głos.
Śmieję się na głos z tych wszystkich ludzi, którzy oznajmiają całemu Światu, jak to bardzo zmieniają swoje życie, stają się nową, "lepszą" wersją samych siebie.
Jeszcze głośniej na głos śmieję się z tych ludzi, którzy wymyślają sobie te wszystkie postanowienia, ogłaszają całemu Światu, że stają się nowymi ludźmi, a po jakimś czasie szlag wszystko trafia, chuj z tego wychodzi i porażka na całej linii, conie. Weźmy taką typiarkę. Do najszczuplejszych nigdy nie należała, ale postanawia się za siebie wziąć (WZIONŚĆ się za siebie postanowiła! Czaisz to?). Karnet na siłkę, dieta sztos - pisiont kaloryji dziennie, bieganko, ćwiczonko, koktajlik, bidonik porządny kupiony przez internety za czyiści złotych (plus dyszka przesyłki), bo fajny jest, buciczki do biegania za cztery stówki, gacie do biegania za kolejne trochę piniendzy, chujowa bieżnia do mieszkania za tysiaka, bo przecież nie będę biegała po ulicach jak Ci wszyscy idioci, skakanka, drugie buty do skakania na skakance, bo w tych do biegania źle się skacze, wszystko. Zmienia swoje życie po całości.
A po jakimś czasie, gdy zajawka zaniknie, a chęci pójdą się jebać, bidon służy jej jako szejker do drinków (ew. kubek na piwo), w butach do biegania jeździ sobie furką, bo są w chuj wygodne, skakankę rozwiesiła na balkonie i suszy na niej gacie do biegania, w których na co dzień chodzi po domu, w butach do skakania nadal skacze, tylko do osiedlowej Żabki po browara i hot doga z sosem tysiąca wysp. Zmieniła swoje życie - przyjebała dziesięć kilo więcej niż przed dietką. NOWA ONA!
Pamiętam, że kiedyś sam miałem konkretną zajawę na to żeby zrzucić trochę brzucha, nabrać mięśnia i odżywiać się odrobinę zdrowiej niż dotychczas. Wytrzymałem kilka miesięcy, zszedłem ponad dziesięć kilo w dół, bicek mi odrobinę urósł, czułem się całkiem spoko. Ale tak samo czuję się teraz, kiedy ta zrzucona dyszka mi wróciła, czytam książki i się opierdalam, jem pizze, kebaby i zdarza mi się napierdolić. Czemu? Bo to, czy jest nam z czymś dobrze siedzi w mózgu, nie jest kompletnie zależne od procentu tłuszczu w naszym organizmie, otwarcia na świat, czy bycia super-fajnym człekiem.
Wszystko sobie trzeba poukładać w głowie, znaleźć plusy i minusy w swoim dotychczasowym życiu i wprowadzić kilka korekt. Wychodzenie z własnego ciała i wymienianie go na inne jest bez sensu, bo to nie do końca będziemy my. Nie trzeba od razu stawać się nową osobą żeby życie było lepsze. A już na pewno nie powinno się tego ogłaszać całemu Światu. Bo czasem nie wyjdzie i Świat Was wyśmieje. A jak nie cały Świat, to przynajmniej ja to zrobię. Bo mogę!
A teraz idę zapalić.
Tu więcej Kaca:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz