Dobre.
Odebrałem dziś kompilację Wasabi z paczkomatu, wrzucam na głośniki
pierwszy raz i siadam do pisania. Dla Was niestety tyle co na jutubie (klik).

(źródło zdjęcia oryginalnego: thewrap.com)
Polecimy
dziś z drugim postem z rzeczy, które wkurwiają mnie w blogach. Jak
ktoś ogarnął po samym tytule o co będzie chodziło to niech wie,
że ma u mnie plusa do bycia Kaconatorsem.
Sprawa
jest prosta jak lustro, przed którym młode adeptki sztuki
blogerstwa modowego wyciskają godzinami pryszcze. Chodzi o tytuły.
Ha! Nie spodziewaliście się tego! Chuj, a nie Kaconators żeście
są!
Strasznie
mnie wkurwia używanie anglojęzycznych tytułów na polskich
blogach. Serio. Rozumiem jak piszesz recenzję filmu czy książki,
której tytuł nie został przetłumaczony (albo został
przetłumaczony chujowo [albo recenzujesz oryginał]), ale kurwa. Jak
piszesz o kosmetykach, ubraniach, swoim życiu czy chuj wie czym
jeszcze to czemu dodajesz tytuł po angielsku? Zwłaszcza jak całe
posty piszesz, powiedzmy, że po polsku - choć i to jest wątpliwe,
bo natłok błędów semantycznych, stylistycznych, interpunkcyjnych
(tu w sumie sam przechujem nie jestem, ale podstawy ogarniam), czy
ortograficznych stawia pod znakiem zapytania poprawność językową
Twoich sklejek słownych. Za każdym razem jak piszesz post, którego
tytuł nie jest po polsku a treść jest po polsku wątpliwej jakości
to wyobraź sobie swoją polonistkę, która z histerycznym płaczem,
na kolanach wręcz, drapie paznokciami w tablicę w sali, w której
masz polski i krzyczy: "nie o taką poprawność językową
młodych blogerek/blogerów walczyłam!". I Ty,
małolaciku/małolatko, z któregoś z przyszłych pokoleń,
który/która trafisz tu za kilka(naście/dziesiąt) lat (o ile
jeszcze będzie gdzie trafiać) zastosuj się i oszczędź sobie
imaginacji moich znajomych z roku drapiących w tablicę...
Wiesz,
ja jestem w stanie zrozumieć, że chcesz być sławnym,
rozpoznawalnym i poczytnym blogjerem, najlepiej takim, którego czyta
cały świat. Tylko wyobraź sobie takiego Boba, Ahmeda, Helgę, czy
Vanessę, którzy trafią na Twojego bloga po anglojęzycznym tytule
i wejdą. Wejdą a tam polski. Trochę lipa, nie? Z racji, że
przeglądarki mają opcję tłumaczenia tekstu taki Bob, Ahmed,
Helga, czy Vanessa przetłumaczy sobie Twojego posta i przeczyta. A
jak jesteś taki jak każdy i choć raz w życiu tłumaczyłeś coś
na jakimkolwiek translatorze, to wiesz dobrze jak wygląda taki
przetłumaczony tekst. Jak nie wiesz to Ci powiem. Jak gówno. Tylko
takie bez ładu, składu i połysku. Ale jebiące przeokrutnie.
Chcesz
być znany(a) na cały świat? NAPIERDALAJ CAŁE POSTY PO ANGIELSKU.
Chyba, że go kurwa nie umiesz. To się naucz, a później zacznij
się bawić w zagramanicznie-brzmiące tytuły.
Buzia.