Halooooooooo!
Odpalamy nowe (w sumie to już nie takie nowe) The Dumplings (klikaj)
i lecimy z nowym postem, ok?

(źródło zdjęcia oryginalnego: worldwidewack.com)
Ostatnio
tak sobie rozprawiałem z jedną z moich koleżanek z roku o
licencjatach (a swoim Was katuję non stop na fanpejdżu [o, tu]). No
i przy okazji tej rozmowy zeszliśmy na temat kabaretów. Bo mnie to
te kabarety nie śmieszą. Bo teraz to wystarczy, że rzucą kurwą,
czy dupą i gawiedź
się śmieje, haha, hihi, hehe, hoho, hyhy. Zabawnie, conie? No
właśnie nie. Przynajmniej dla mnie. I tak rozmawialiśmy dalej i
wyszło, że robią skecze pod publiczność. Niby poruszając tematy
bieżące - polityczne, społeczne, seksy, dżendery, pińcet plus,
dwajścia minus - wiadomo, ale to nadal takie robienie czegoś pod
publiczność. Przynajmniej jak dla mnie. Bo te tematy, które ludzi
interesują okraszają niewyszukanym humorem, który tych ludzi
śmieszy. Tylko czy tych kabareciarzy też to śmieszy, czy już
jednak nie do końca?
Podobnie
w sumie jest w muzyce. W rapie. Jest masa raperów, które pyta
swoich fejsbukowych fanów o to z kim chcieliby żeby ich IDOL
(kurwa, mocne słowo) nagrał numer, conie. I oni piszo: "E,
NAGRAJ Z POPKIEM", "E, Z KŁEBO NAGREJ", "ZE MNO
ZRÓB NUMER HEHEHEHE", "Z KALIM I SŁONIEM W PUSTYNI W
PUSZCZY, TO GRUBE KOLABO BĘDZIE!". No i widzisz, czytelniku
sam, że jak taki raper nagra z takim innym raperem co tam ktoś w
komentarzu poda jego ksywkę i ten komentarz będzie miał milion
lajków to się będą cieszyć Ci super fani i kupio jego płytę i
będzie żył jak car i siedział jak cysorz... Kurwa, zgubiłem się.
Chodzi o to, że słuchacze będą się cieszyć z takiej
kolaboracji, ale czy dla naszego rapera pytającego taka współpraca
będzie satysfakcjonująca? Bo ja przykładowo, jakbym był raperem i
moi fani by chcieli żebym nagrał z jakimś innym raperem, takim co
go nie słucham i nie lubię nawet jego muzyki, to ja bym nie nagrał.
Nawet jakbym miał za to trzepać hajs jak gimby od rodziców
zarobasów. Chociaż miałbym wtedy pinionszki na szlugi, książki i
płyty...
Ale
bym nie nagrał. I wiesz co, czytaczu mój ulubiony, ukochany? Ja to
jestem, kurwa, autentyczny chłopak. Mimo że mojej mordy nie widzisz
to zaufaj mi, że jestem. Bo wiesz, jak te kabarety tak rzucają tymi
wulgaryzmami na prawo, lewo i przed siebie to oni to robią po to
żeby się ludzie cieszyli, a nikt nie wie czy tak klną na co dzień.
Mnie możesz oskarżyć o to samo. Że klnę tutaj żeby się Wam
japy cieszyły, a na co dzień to taki grzeczniutki, pokorniutki,
grzyweczka na boczek, okularki, szeleczki, koszulka w porteczki,
skarpeteczki podciągnięte do połowy łydeczki i buciczki pastą
odjebane na glanc, lśnią jak pieskowi jajeczka. Poniekąd tak jest,
ale tylko poniekąd. Bo na co dzień to klnę w sumie bardziej niż
tu. Wiadomo, szacun musi być i nie klnę przy osobach starszych, bo
wiem, że to brzyTko i niekulturalnie, ale przy rówieśnikach to się
nie hamuję. Bo po co? Tak
już mam - czasem nada to mojej wypowiedzi jakiejś dynamiki, czasem
umocni jakieś emocje, a czasem po prostu przeklnę, bo mi się
nawinie na język. W sumie to nie czasem, bo to wszystko to często.
I w sumie to nie będę z tym walczył, bo nie chcę. Tak już mam i
tak niech zostanie.
I
powiem, znaczy napiszę Ci czytelniku mój najwspanialszy, że warto
być autentycznym (tak, autentycznym, bo czy autystycznym też to nie
wiem, nie byłem nigdy, nie oceniam) i prawdziwym w tym co się robi.
Bo tak jest przyjemniej. I łatwiej. Bo nie musisz udawać i grać
kogoś innego, bądź sobo. Nie bądź swoją mamą. Bądź sobo. Nie
bądź swoim tatą. Bądź sobo. Nie bądź swoim kolegą albo
koleżanką. Bądź sobo. Nie bądź swoim chomikiem. Bądź sobo.
Nie bądź słupem telegraficznym. Bądź sobo.
Bo
jak będziesz sobo to będziesz fajny i oryginalny. No może fajny
nie, bo nie wszyscy i nie wszystko jest fajne, ale na pewno będziesz
oryginalny.
Żegnam
się na dziś i jak mnie choć trochę lubisz to okaż mi uczucie i
daj lajka na fanpejdżyku (kliku, kliku, tutaj link do fanpejdżyku).
KSOKSO.