(źródło zdjęcia oryginalnego: filmgarb.com)
Ostatnio
zauważyłem, że mój instagram (#instaboy #yolo) wygląda jak
profil osoby, która dość często pije. I w sumie nie byłoby w tym
nic dziwnego gdyby nie to, że ostatnio od jakiegoś czasu nie piłem.
Znaczy wiadomo, strzelę sobie browara, częściej nawet jakiegoś
regionalnego, jedną butelkę wieczorkiem i to by było na tyle.
Ostatni raz najebałem się w połowie sierpnia roku bieżącego. Od
tego czasu nic. Do zeszłego czwartku, tego sprzed dwóch
tygodni, z czym nie czuję się jakoś świetnie. No i tak sobie
myślę, że przypadkowa osoba przeglądająca mojego instagrama
(#polishboy #beerstagram) stwierdzi, że chleję dzień w dzień - 5
ostatnich postów to 3 piwa, foto z klubu i zdjęcie zza kierownicy
mojej Czarnej Strzały. To ostatnie jest kluczowe, ostatnio na
imprezy jeżdżę samochodem. Jakoś prowadzenie fury sprawia mi
więcej frajdy niż picie, serio. Chyba zacząłem dorastać. Albo
tak mi się wydaje. Dawniej nie było miesiąca żebym nie schlał
mordy minimum w 2-3 weekendy, do tego dorzucając kilka piw raz w
tygodniu. Od połowy sierpnia kilka piw to ja piłem łącznie w
miesiącu, a nie zdziwiłbym się gdyby zdarzył się jakiś, w
którym nie wypiłem żadnego. Takie buty (#sneakerhead).
Najebany
wieczór + słabe samopoczucie od tego czasu + najebany trip na
uczelnię + prawiezaśnięciewautobusie = ? No właśnie, czemu to
się równa? Chujowej alko-formie po przerwie czy może raczej
zmęczeniem materiału? Albo wspomnianym już wejściem w dorosłość?
Matka mi zawsze mówiła, że robienie sobie przerw od picia nie ma
negatywnych skutków w postaci chociażby szybszego napierdolenia się
czy tam kaca giganta następnego dnia. Jakoś nigdy mi się w to
wierzyć nie chciało, bo sam po sobie czułem, że jak nie pochleję
dłużej to się szybciej napierdolę na najbliższym party
(kieeeeerwa, jaki ja #americanboy). Wniosek jest prosty - nie zawsze
warto słuchać matki, uświadom to sobie zią/dziewczyno i słuchaj,
znaczy czytaj, tylko mnie!
W
ten tamten czwartek, kiedy to się napierdoliłem, ogarnąłem, że
zasada białych skarpetek (tu se kliknij jak nie wiesz o co chodzi) przestała działać.
Wyszedłem w zielonych skarpetkach - wróciłem chyba też w
zielonych skarpetkach, ale jak to już nie pamiętam...
No
i w sumie to nie wiem czemu nie piję - powodów jest mnóstwo, a ja
nie mogę się zdecydować na to, że akurat ten jeden przeważył
wszystko. No cóż, nie ważne. Ważne jest to, że nie jest mi z tym
źle, serio serio.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz