Trochę
rasistowskie podejście ale kolor jednak ma znaczenie. Zwłaszcza
jeśli chodzi o kolor skarpetek, przynajmniej w moim przypadku.
Youtube'owy odsłuch nowego Kuby Knapa na głośnikach bo klasycznie nie ogarnąłem hajsu żeby
opłacić pre-order.
(źródło zdjęcia oryginalnego: ifc.com)
Skończyłem
semestr, w indeksie jest pięknie, wszystko zaliczone, tylko 2
okienka wypełnione oceną poniżej 4.0, teraz czekam na egzaminy.
Trze'a to oblać? No a jak. Studiuj mordo humanistyczny kierunek to
będziesz chlał z dziewczynami – ale czy mi to przeszkadza? Wręcz
przeciwnie. Więc zaczynamy czwartek. Pierwszy uraz zaczyna się na
biforze, przy „odpowietrzaniu” flaszki obiłem sobie łokieć.
Klasa. Jimmy Fallon znów był grany, tym razem solo
i z Miszel Obamą.
Wódka się skończyła, idziemy w tango, albo coś tam podobnego,
jakieś dżajfy czy inne makareny.
Wbitka
do klubu, flaszka co to była do loży rozeszła się w 15 minut
maks. Tutaj uraz łokcia się pogłębił, mocno bordowy siniak na
drugi dzień potwierdza i pozdrawia patrząc z ukosa, bez uśmiechu.
Kolejne urazy to kwestia czasu. Odchyły dziewczyn w stylu Patrick'a
Swayze'ego zagwarantowały mi ból ramienia a jednej, najbardziej
wiercącej się, tej, która miała największe problemy z zaufaniem
mi, bliższe spotkanie z parkietem (wybacz). Dobrze, że przy „kroku”
na pokutnika a.k.a.”na kolanach do Częstochowy” nie ucierpiały
moje zielone chinosy. Miały miejsce też klasyczne „najebane
propsy”*, tym razem głównym odbiorcą był jeden z lokalnych
tatuażystów, dowiedział się, że moim zdaniem jego dzieła są
najbardziej „prawdziwe”**, pozdrawiam serdecznie, widzimy się
jak hajs się będzie zgadzał. Stukanie się butelką ze wszystkimi
przebijało wszystko, od uderzania o własny telefon, który oddawał
mi kumpel, po ubicie ujścia butelki kumpeli. Czyli kolejny uraz,
kolejny nie mój, bo browara ze szkłem nie ja piłem. Jakieś piwka,
darmowe drinki, brudne densy i to by było na tyle.
A
później się zwinęliśmy na mieszkanie, spanie na materacu nie
jest najlepszym doznaniem w moim życiu, jest jednym z gorszych.
Początek spoko, serio. Przez noc z materaca niestety uszło
powietrze i obudziłem się praktycznie na podłodze, oddzielał mnie
od niej tylko materiał z którego materac został wykonany. Mamy
kolejny uraz, tym razem poranny, kurewski ból pleców, cudownie. Do
tego doszedł ból prawego pośladka i prawego uda – nie pamiętam
skąd. Prysznic, gorąca herbata, ogarnianie życia, spojrzenie w
lustro – JA PIERDOLE. Pierwszy raz w przeciągu prawie 21 lat
miałem praktycznie całe czerwone gałki oczne, żyła na żyle żyłę
żyłą pożyla, czy coś w tym stylu. W piątek rano musieliśmy
jeszcze skoczyć po ostatni wpis do indeksu, po drodze na uczelnie
wydałem 3 złote i 80 groszy na Pałerejda***, pomarańczowego
uściślając. Szkoda, że jest go tak mało. Pet na dziedzińcu
uczelni, spotkanie z kilkoma osobami z zeszłej nocy, czuję się
genialnie, za wyjątkiem tego, że mnie suszy, lekko boli głowa i
cała reszta tego co wypisałem już wyżej. Dowiedziałem się kilku
rzeczy, o których nie miałem pojęcia (m.in. stukanie na linii
butelka - telefon). Pośmialiśmy się, poszedłem po wpis, Pani
doktor stwierdziła, że jednak dożyłem tego piątku na co ja, że
ledwo, dostałem 3.0, podziękowałem i pożegnałem się. Wróciłem
do domu, poszedłem spać, i oglądałem Mistrzostwa Świata. Nawet
nie jest mi smutno, że Hiszpania zjebała mi kupon, nawet lekko się
uśmiechnąłem z racji, że Holandia rozjebała ich aż taką
różnicą bramek.
Ale
o co chodzi ze skarpetkami Panie Kac Killer? Otóż doszedłem do
wniosku, że to, z jakimi skutkami wchodzi mi alkohol zależy od
koloru moich skarpetek. Zawsze jak mam skarpetki w jakimś konkretnym
kolorze typu niebieski, zielony, czerwony, limonkowy czy turkusowy,
piję ile wlezie a nie mam jakiejś strasznej bomby. Co więcej,
wszystko pamiętam. W czwartek miałem białe, a białe to zło, zło
największe, odpierdalanie, luki w pamięci a czasem nawet gorzej.
Przeglądając zdjęcia z czwartkowo-piątkowej-wieczoro-nocy
stwierdziłem, że nie mam się czego wstydzić. Dobrze pochlałem,
poodwalało mi trochę, mam dystans do siebie i tego co robię,
zwłaszcza po alkoholu, więc niczym się nie przejmuje, nawet jak
odjebałem coś strasznego (a miejmy nadzieję, że tak nie było).
*
"najebane propsy" to taki mój poalkoholowy klasyk,
propsuje ludzi, których znam słabo albo w ogóle osobiście ich nie
znam, ale słyszałem/widziałem ich "dzieła", muzyków,
fotografów, artystów wszystkich dziedzin
**
mówiłem "prawdziwe" bo wyleciało mi ze łba słowo
"realistyczne"
***
żaden product placement, po prostu jestem zdania, że izotoniki
pokroju Pałerejda to dobra opcja jak suszy, chociaż wolę te mniej
fejmowe bo mają większe butelki i są tańsze a smak i działanie
to samo
"Otóż doszedłem do wniosku, że to, z jakimi skutkami wchodzi mi alkohol zależy od koloru moich skarpetek. " Jesteś moim mistrzem :P humor z rana poprawiony, najlepszy na kaca jest Kac heheh :)
OdpowiedzUsuń