Ale mnie tu dawno nie byłooooo... To muzyka na początek (klik).
Miesiąc temu napisałem, że listopad był najgorszym, najsłabszym miesiącem pod każdym możliwym względem. Pod tym blogowym został zdeklasowany przez grudzień. Tak, w grudniu napisałem tu tylko podsumowanie listopada. Ale o tym będzie trochę dalej. Sumujmy!
KSIĄŻKI
- W planach na grudzień założyłem sobie, że przeczytam łącznie pięć książek. Przeczytałem pięć, ale plany się trochę uaktualniły w międzyczasie przez co zmieniły się tytuły. W grudniu przeczytałem:
Króla Twardocha, a właściwie to dokończyłem, bo zacząłem go końcem listopada. O tej pozycji jeszcze napiszę, ale forma będzie niespodzianką. W każdym razie - wyczekujcie.
Immunitet Mroza - jakieś 650 stron pożarte w trzy, może cztery dni łącznie. Także życióweczka. Będzie więcej.
Wilimowski Jergovicia - przyjemne sto siedemdziesiąt ileś stron pochłonięte w jeden wieczór, praktycznie bezpośrednio po Immunitecie. 7/10.
Rury Kereta - mistrz krótkiej formy. Oczarował mnie od pierwszej strony, pochłonąłbym całość na raz, ale czasem trzeba spać. 8/10 i zaczynam polowania na kolejne jego książki.
Opowieść o rzeczywistym człowieku Vilikovskiego - nie chcę robić wielkich obietnic (głównie wobec siebie samego), ale postaram się napisać o tej pozycji coś więcej, bo mam bardzo mieszane uczucia.
- Co do postanowień na grudzień, to liczba się zgadza, ale nie zgadzają się tytuły. Miałem przeczytać coś z nazwiskiem Bukowskiego na okładce i zacząłem O pisaniu, ale forma nie do końca pozwala mi siąść z tą pozycją i przeczytać dłuższą część jednorazowo, więc czytam sobie po kilka listów od czasu do czasu. Na liście z postanowieniami pojawił się też Kaznodzieja, ale pewne dziewczę również planuje się za tę pozycję zabrać i prosiła, bym zaczekał z czytaniem na moment, w którym ona dorwie tę książkę i będzie miała czas na czytanie. To czekam.
- Z książkowych rzeczy z grudnia warto odnotować, że perfekcyjnie odjebałem sobie profil na LC (klik) - pogrupowałem książki ze względu na kraj, w którym początkowo ukazała się wersja oryginalna.
- Na półkę wpadły mi bodajże cztery nowe książki: Błędy i Zaksięgowani Małeckiego - dwie używki za całkiem nieduże pieniądze (jak na to, że pierwsza jest trudno dostępna, to już w ogóle); Święto trąbek Masady, które dostałem pod choinkę i Rzeźniczka z Małej Birmy Nessera w takiej pseudo-kolekcjonerskiej wersji dwutomowej. Co do tej ostatniej pozycji, to odjebałem trochę, bo stało w Matrasie kilka tych pakietów, wszystkie owinięte tak, że po obu stronach widać było ich fronty, więc zero opisów, zero informacji, ale kusiły mnie od dłuższego czasu, a trafiło się jeszcze promo -50%, więc wyszło mi pięć zeta za książkę. Tylko zamiast zguglować w sklepie, czy to jakaś seria i jeśli tak, to która część jest pierwsza, ja instynktownie sięgnąłem po część ostatnią... Ale wiem już jak rozwiązać ten mały problem. Idźmy dalej.
MUZYKA
- Pierwsze miejsce w grudniowych odsłuchach zajął The Weeknd z krążkiem Starboy, co nie jest żadnym zaskoczeniem. Za nim znajdują się nowe płyty Tove Lo, J. Cole'a, Solara i Białasa, infantylnego Gambino, Sariusa, VNMa, Sitka i Flirtini. I do tego jeszcze dochodzi nowy Mes, ale to się prędko nie zmieni.
- Na półkę wleciał tylko 2014 Forest Hills Drive J. Cole'a spod choinki, ale #HSNZ, więc płytowo ostatnio jestem mocno w plecy.
FILMY
- A jednak utrzymują się drugi miesiąc z rzędu i pewnie pozostaną raczej na stałe, bo będę starał się coś tam co miesiąc obejrzeć.
- W grudniu obejrzałem cztery filmy:
Zwierzogród, czyli dowód na to, że Disney rozpierdala. Piękna rzecz, 8/10 od kopa.
Er ist wieder da, czyli ekranizację powieści Timura Vermesa pod tym samym tytułem; po polsku znanej jako On wrócił. Oficjalnej wersji polskiej nie było, więc obejrzałem coś tam z lektorem. Książkę czytałem ponad rok temu, więc średnio mogę się do niej odnosić, bo też nie pamiętam jej aż tak dobrze, jak bym chciał. Film jest bardzo w porządku, choć mam wrażenie, że scenariusz dość mocno różni się od powieści. 6/10.
W głowie się nie mieści, czyli jedna z najlepszych animacji, które w życiu widziałem i najlepsza rzeczy, którą widziałem w grudniu. Disney'owski rozpierdol numer dwa. Piękna historia, realizacja równie świetna. 9/10.
Grimsby, czyli najnowszy film Sachy Barona Cohena - króla pojebanych komedii. O filmie dowiedziałem się tego samego dnia, którego go oglądałem i nie nastawiałem się na rozpierdol. Do Borata, czy Alego G. najnowsza produkcja Cohena nie ma podjazdu, ale do Dyktatora już jak najbardziej. 6/10.
INTERNETY
- Jedynym moim postem w grudniu było podsumowanie listopada, w którym napisałem, że w grudniu napiszę więcej rzeczy na bloga. Nie wyszło, ale... A chuj, nie będę pisał dlaczego stało się tak, jak się stało, bo i tak nikogo to nie obchodzi, poza tym tłumaczenie się nie ma większego sensu, o.
- Przeczytałem w grudniu kilka wpisów i nie będę linkował poszczególnych postów, ale idźcie do Magdy (klik) i przeczytajcie sobie jej najnowsze rzeczy, bo ona mnie nie zawodzi nigdy i trzyma piękny poziom.
SUMA SUMY
Książkowo i filmowo jestem z siebie bardzo zadowolony. Blogowo zamilknę. W styczeń wchodziłem kończąc Opowieść o rzeczywistym człowieku (skończyłem czytać jakieś pół godziny przed północą sylwestrową) i chcę, by to był dobry znak na nowy rok. Trzeba trochę odmulić dupsko i zacząć się bawić tu bardziej, więc...
PLANY NA STYCZEŃ
1. Na dobry początek - minimum pięć książek do przeczytania.
2. Podsumuję cały miniony rok, a podsumowanie ukaże się jakoś w tygodniu.
3. Minimum jedna książkowa recenzja.
4. Minimum jeden z postów-niespodzianek, które planuję już od jakiegoś czasu.
5. Skupię się trochę na tym projekcie zaliczeniowym, do którego ankietą spamowałem wszędzie na przełomie listopada i grudnia, a jego efekty ukażą się tutaj (być może) końcem stycznia.
6. Minimum jeden post, które nie tyczy się podsumowania/recenzji/niespodzianki/projektu.
7. No i do tego obejrzę ze trzy filmy.
Także jesteśmy w kontakcie, a jak nie, to zajrzyjcie w poniższe linki i mnie polubcie/zaobserwujcie, to będziemy. Lufa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz