Wracamy sobie do normalnego podziału tygodniowego. Środa jest, to nowy post. A jak nowy post, to muzyka (klik).
(Photo credit: Praziquantel via Foter.com / CC BY)
Mam wrażenie, że spora część "ludzi internetu" próbuje kreować się w sieci na zupełnie inne osoby niż te, którymi są w życiu realnym. Nie wiem, ile w tym jest prawdy i mówię szczerze, że są to tylko moje domysły, przez to też nie zamierzam przywoływać tutaj konkretnych postaci, bo mi się nie chce. Ja mam swoje podejście do tego tematu i, mimo że nie pokazuję swojej japy i nie zdradzam prawdziwych danych osobowych, staram się być kurewsko autentyczny we wszystkim co tu robię. Przez to też ruszamy z nową opcją na Kacu, dzięki której dowiecie się czegoś więcej o mnie. Trochę więcej niż to, co napisałem w Kacu o Kacu (klik).
Jeśli miałbym się określić jednym jedynym słowem, takim słowem-kluczem, to było by to właśnie LENISTWO. Pamiętam, że kiedyś zasłaniałem się tym, że mam bardzo wysoki próg motywacji, bo lenistwo przecież bardzo źle brzmi, ma taki negatywny wydźwięk. W końcu to kurewska wada i swojemu przyszłemu pracodawcy nigdy bym nie powiedział, że jestem leniwy. Po jakimś czasie doszedłem do wniosku, że nie warto się jednak ukrywać za jakimiś wymówkami i zaakceptować to, że jestem leniwym chujem.
Czym się objawia moje lenistwo? A między innymi tym, że jak się obudzę i nigdzie mi się nie śpieszy, to leżę jeszcze przez jakąś godzinę w łóżku. No dobra, to może jest słabe. Ale jak mam dzień, w którym nie muszę robić kompletnie nic, to leżę w łóżku do oporu, do momentu, w którym nie poczuję albo strasznego ciśnienia w pęcherzu, albo przezajebistego głodu. Albo jednego i drugiego. Jak już wstaję z przeświadczeniem, że nic dziś nie muszę, to chodzę cały dzień w mojej super piżamie, czyli pierwszej z brzegu koszulce i krótkich gaciach. Wygoda ponad wszystko, wiadomo.
Idealnym odzwierciedleniem mojego lenistwa był tydzień bez postów i jakiejkolwiek blogowej działalności. Kolejnym z moich przejawów lenistwa w kontekście bloga była zmiana kategorii postów - wszystko ładnie sobie przyporządkowałem, ale za chuj nie chciało mi się zrobić nowych guzików i bawić się w ustawianie tego wszystkiego w szablonie. Następny przejaw lenistwa? Wypierdoliłem kiedyś przyciski poprzedniej i następnej strony ztj. starszych i nowszych postów. Sam nie wiem jak to się stało, ale do dziś tego nie naprawiłem i od dobrych dwóch miesięcy jak ktoś chce sobie przewinąć do starszych postów, to musi trochę pokombinować.
Potrafię się jednak zmotywować i coś zrobić. Tak jak w zeszłym tygodniu, gdy postanowiłem sobie odrobić zaległy tydzień, który przeleniuchowałem i sieknąłem cztery posty. Jest to jedno z największych osiągnięć mojego życia. Kolejne przykłady motywacji? To teraz takie prosto ze studiów - na pierwszym roku zaliczałem materiał z całego semestru przedmiotu, który jest uważany za najbardziej przejebany na całej filologii polskiej, w przeciągu dwóch, może trzech dni; łącznie cztery kolosy, w tym jeden z bieżącego materiału. O tym już pewnie gdzieś wspominałem, ale nie zaszkodzi się powtórzyć - napisałem praktycznie połowę licencjatu w nocy ze środy na czwartek, kiedy to w czwartek rano miałem termin na oddanie wstępnej wersji pracy. Da się? A no się da. Moim największym motywatorem życiowym jest czas. Jak czuję presję kończącego się czasu, to biorę się do roboty. Tak samo jest z postami w sumie. Jak założyłem sobie, że będę tu coś wrzucał co środę i sobotę, to rzadkością było, że napisałem coś wcześniej, niż dwie godziny przed publikacją. Nawet teraz tak jest. Jak piszę te słowa, to jest dokładnie środa, 31 sierpnia, godzina 13:56. O, już 13:57.
Większość moich znajomych jest w sumie przyzwyczajona do tego, że prędzej powiem im, że nie chce mi się czegoś zrobić, gdzieś wyjść, niż znajdę jakąś sensowną wymówkę. Podobnie jest z rzeczą, która się mnie doczepiła już lata temu. Chodzi o to, że bardzo często uzewnętrzniam swoje lenistwo, mówiąc, że kompletnie nic mi się nie chce. Odpowiedź? "Nic nowego". No bo tak jest. Mi się rzadko chce. Chyba, że mam za coś dostać pieniądze. Wtedy chce mi się zawsze. No, może nie zawsze, ale częściej niż wtedy, gdy nie czerpię z danej rzeczy żadnych wymiernych korzyści. Choć w sumie pieniądze też nie zawsze się przekładają jeden do jednego na to, co robię. Kurwa.
Czy uważam lenistwo za coś złego? Raczej nie. Wiadomo, że to kwestia oddzielna dla każdego człowieka, bo jeden będzie tak leniwy, że kompletnie nic nie będzie robił oprócz ciągłego ślęczenia przed monitorem, a człowiek trochę ogarnięty, jak na przykład ja, ogarnie dupę jak trzeba i coś tam podziała życiowo.
Czemu jestem leniwy? Bo to w sumie wygodne jest. Wiadomo, że rozwój jest najważniejszy, ale przecież nie muszę na to marnować całej energii. Tryb energooszczędny jest super. Nawet wtedy, gdy jego właściwa nazwa brzmi LENISTWO.
Dobra, koniec, bo mi się nie chce już więcej.
Ale jak mi się będzie chciało, to jest plan żeby post sygnowany jako seria Styl życia Kac Killer pojawiała się w każdą ostatnią środę miesiąca, bo mam jeszcze kilka pomysłów na tematy do omówienia. A jak Was coś interesuje, to weźcie podrzućcie pomysł w komentarzu, to go rozpatrzę. A teraz idę czytać, co by w sobotnim podsumowaniu sierpnia było trochę więcej książek.
Buzia.
Tu wincyj Kaca!