Dzień
dobry w 2018. Dziś będę trochę opowiadał o 2017, narzekał i
oświadczał. Muzyka adekwatna (klik).
Zacznijmy
kulturalnie. W minionym roku przeczytałem 65 książek (po cichu
planowałem dobić do 70, ale i tak jestem z siebie zadowolony), pięć
kolejnych zacząłem, ale jeszcze ich nie skończyłem. Z tych
pozycji, które przyswoiłem w 2017 (ale wyszły niekoniecznie w
2017) warto wymienić poniższe (kolejność przypadkowa):
Jeśli
zimową nocą podróżny Italo
Calvino
Oberki
do końca świata Wita Szostaka
Po
trochu Weroniki Gogoli
Mikrotyki
Pawła Sołtysa
Rejwach
Mikołaja Grynberga
Rdza
Jakuba Małeckiego
Sońka
Ignacego Karpowicza
Wzgórze
psów Jakuba Żulczyka
Gnój
Wojciecha Kuczoka
Guguły
i Stancje
Wioletty Grzegorzewskiej
Jestem
egzaltowaną lentilką Petra
Merki
Nietoperze.
Aqua velva Leny Kitsopoulou
Kolonie
Knellera Etgara Kereta
Ostatnie
życzenie Andrzeja Sapkowskiego
Serce
Radki Franczak
Wzburzenie
Philipa Rotha
O
czymś pewnie i tak zapomniałem.
Filmowo,
jak na mnie, było dobrze w chuj - obejrzałem coś ponad 30 filmów,
najbardziej siadły mi Odlot,
Fanatyk, Paterson,
Manchester by the Sea.
Serialowo
też nieźle, bo obejrzałem pół Breaking bad,
oba sezony Stranger things
(które jest moją nową miłością), również oba sezony Belfra
(drugi średniawka mocna) i połowę pierwszego sezonu Narcos.
Koniec
z kulturą, czas na prywatę.
Po
2016 roku byłem kurewsko zadowolony ze swojego życia i do kolejnego
roku podchodziłem z zajebiście pozytywnym nastawieniem. Początkowo
wszystko siedziało, robiłem rzeczy, pisałem całkiem sporo i
wiosną złapałem jakiegoś twórczego doła. Zamuliłem się bardzo
i kompletnie nie potrafiłem pisać, a nie chciałem publikować
czegoś, z czego nie będę zadowolony. W 2017, prócz tych
kilkunastu postów (z czego spora część była podsumowaniami)
napisałem może kilka felietonów do studenckiej gazety i... tyle.
Pustka, choć cały czas gdzieś z tyłu głowy siedziała myśl, że
chcę coś napisać. Chciałem i chcę nadal, a tego posta nie
traktuję jako pełnoprawnego posta, raczej jako swego rodzaju
informację. Połowę lata spędziłem zagranico robiąc hajs, a przy
okazji liczyłem na zebranie weny. Miejscówka i odcięcie od
cywilizacji sprzyjały, ale coś nie siadło. W jakimś podsumowaniu
po lecie wspominam, że mam pomysły i niedługo wrócę do
regularnego pisania. Pomysły zostały, niestety niezrealizowane, bo
nadal nie potrafiłem pisać tak, jakbym chciał - podejmowałem
liczne próby napisania recenzji, czy czegoś luźniejszego, ale nie
wychodziło z tego nic dobrego, a czasem kompletnie nic, pustka, kart
blansz, czy coś tam.
Blog
to nie jedyny aspekt mojego życia, w którym trochę siadłem.
Odciąłem się od świata również społecznie. Niespecjalnie
odczuwam potrzebę głębszych interakcji z ludźmi, a jeśli już,
to z takimi, którzy mają mi coś do przekazania, mogą mnie czegoś
nowego nauczyć, uświadomić; takimi, którzy w jakiś sposób mnie
inspirują. Przez to też chętniej opuszczałem Tarnów na rzecz
weekendu na Śląsku, kilku dni w Warszawie i licznych tripów do
Krakowa, a nie ukrywam, że od zawsze wolałem siedzieć na dupie niż
gdzieś się ruszyć. Poznałem kilka osób, których zajawki
podziałały na mnie motywująco, przekalkulowałem sobie wszystko w
głowie i doszedłem do wniosku, że warto spróbować czegoś
nowego. Jak ktoś śledzi mojego Twittera (klik) to raczej ogarnie o
co chodzi.
Końcówka
2017 była dla mnie jak - kurewsko niewyszukane porównanie, ale
najbardziej trafione - rollercoaster. Wyobracało mną na wszystkie
strony, byłem mega szczęśliwy, a zaraz popadałem w kilkudniową
depresję i tak na zmianę. Trochę się ogarnąłem, zebrałem w
sobie jakieś pozytywniejsze aspekty ostatniego czasu,
naładowałem się i wpierdalam się w nowy rok z dobrym
nastawieniem, choć nie obyło się bez pewnych decyzji.
Teraz
zawiodę tę garstkę ludzi, która mnie opierdalała i czekała, aż
wrócę do pisania. Oficjalnie czas to oświadczyć.
Na
czas nieokreślony blog zostaje zawieszony.
Nie
potrafię się określić kiedy tu wrócę, ale pewnie wrócę. Jeśli
ktoś czuje potrzebę skontaktowania się ze mną, to Kacowy mejl
jest regularnie sprawdzany, czasem dam znać o sobie na fanpejdżu (linki u góry),
najczęściej jednak udzielam się na tłiterze.
Na
koniec pozostało mi tylko życzyć Wam, by 2018 był dobrym rokiem.
Wierzę w to, że dla mnie będzie najlepszym z dotychczasowych,
zwłaszcza po mocno średnim 2017.
No,
to trzymajcie się. Mam nadzieję, że do zobaczenia/przeczytania.