Dzień dobry. Nazywam się Kac Killer i jestem strasznym leniem. A to jest nowa recenzja-kacenzja, którą przemyślałem w łóżku (do czego odnosi się ten tłit - klik). Muzyka (też klik).
(Kac photography & graphic design XD)
O Etgarze Kerecie mówi się, że to jeden z najbardziej znanych - a może i najbardziej znany - pisarzy izraelskich, a właściwie polsko-izraelskich, bo to syn Polki i Izraelczyka, którzy przeżyli II WŚ. Nazywany jest mistrzem krótkiej formy. Serio. Gdzie się nie spojrzy, tam przy nazwisku Kereta stoi "mistrz krótkiej formy" - w książkach, na wikipedii, w biogramach, wszędzie! I niezaprzeczalnie jest to prawdą - potwierdzają to wszystkie jego trzy książki, które do tej pory przeczytałem - Rury, Nagle pukanie do drzwi i najnowszy zbiór zatytułowany Siedem dobrych lat. Styl Kereta można scharakteryzować jaki minimalistyczny, ale bardzo konkretny. Mam wrażenie, że to mimo wszystko pisarz w Polsce nie do końca doceniony i często przemilczany, a najwięcej w mediach mówiło się o nim w kontekście jego polskiego domu - instalacji artystycznej autorstwa Jakuba Szczęsnego (więcej o Domu Kereta tutaj - klik).
Siedem dobrych lat to trzydzieści sześć krótkich tekstów, których jednoznacznie nazwać nie można. Bo - łopatologicznie parafrazując i mocno upraszczając słowa autora z jednego z ostatnich fragmentów zbioru - z artystą nigdy nie ma pewności, bo wszystko może opowiedzieć zupełnie inaczej. Siedem dobrych lat to międzygatunkowy twór, połączenie opowiadań, felietonów i pamiętnika, w których Keret napisał - no zaskakujące - historie, które wydarzyły się na przestrzeni siedmiu lat w jego życiu. W zbiorze przeplatają się opowieści o jego relacjach z żoną i kilkuletnim synem, chorym ojcu, trudnej przeszłości rodziców autora, spotkaniach z różnymi, często przypadkowymi osobami i strachu o to, czy pisarz i jego rodzina dożyją dnia jutrzejszego - proza życia.
Wszystkim tym zdarzeniom towarzyszy charakterystyczny styl Etgara Kereta, który mimo sytuacji często nieprzyjemnych, podbramkowych, czy nawet tragicznych, zawsze pozostaje jakby luźny, prześmiewczy, ironiczny. Autor świetnie potrafi oddawać emocje, a zbiorowi towarzyszy częsta zmienność nastrojów, taki trochę emocjonalny rozstrzał. Czytelnik może poczuć się tak, jakby siedział na mocno rozbujanej huśtawce, gdzie przeciwległe punkty jej maksymalnego odchylenia odpowiadałyby skrajnym emocjom - radości i smutkowi. Bo tak właśnie pisze Keret, że raz trudno powstrzymać się od śmiechu, a zaraz łzy same cisną się do oczu.
Rury i Nagle pukanie do drzwi nie wzbudzają w czytającym aż takich emocji jak Siedem dobrych lat. Przyczyną może być to, że w tym zbiorze, który wymieniłem jako ostatni, pierwszoplanowe role odgrywa sam Etgar Keret i najbliższe mu osoby - syn, żona, ojciec, matka, rodzeństwo, przyjaciele - ludzie, którzy naprawdę istnieją. I mimo że nie ma pewności co jest prawdą, a co fikcją literacką, to emocje autora i bohaterów z łatwością udzielają się czytającym. Brawo Panie Keret - robota odjebana świetnie, życzę jeszcze większego fejmu i czekam na kolejne książki. Ocena:
(źródło zdjęcia oryginalnego: nexusmods.com)
Na koniec jedno wyjaśnienie. Czemu ta pozycja znalazła się w Książkach do d... skoro wszędzie w internecie jest blisko ceny okładkowej? Proste - bo udało mi się dorwać stacjonarnie pierwsze wydanie za małe pieniądze.
Cze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz