Nie
robię dziś nic konstruktywnego więc sobie coś napiszę. Mac
Miller na głośnikach (tak, to poniekąd od Niego wzięło się moje
blogspotowe alter ego).
Kilka
tygodni temu, po latach, postanowiłem, że przejdę wreszcie którąś
grę z serii GTA. Jako, że tak konkretniej w życiu grałem tylko w
1 i 2 stwierdziłem, że wezmę się za coś lepszego - Vice City,
poszło w tydzień, świetnie. Czas na San Andreas. Męczę się (ta,
to dobre określenie) od jakichś dwóch tygodni, nawet nie wiem czy
jestem w połowie, mniejsza z tym, ważne jest to, że gram w grę,
nie jakoś non stop, tylko wtedy kiedy najdzie mnie ochota. Dziś
mnie naszła, jakoś tak popołudniu, odpaliłem sobie na chwilę
żeby przejść kilka misji. Gram w grę aż tu nagle...
Znacie
to uczucie kiedy jesteście na czymś tak zajebiście skupieni a
nagle ktoś/coś zacznie Wam przeszkadzać? No właśnie, mucha,
owad, skurwiel, szatańskie stworzenie, małe bzyczące chujwieco.
KURWA. Siedzi pod żaluzjami i mi się tu obija raz o okno, raz o
aluminiową listewkę. I tak na zmianę. I do tego bzyczy, bzyka,
pobzykuje. Nawet pomykając przez skrzyżowania San Fierro w rytm
mojej playlisty z GTA ten owad mnie lekko denerwuje, mimo że mógłbym
o nim zapomnieć, na chwilę, nie, nie da się, stwór zwycięża. No
nic, muszę zapauzować, wstać i iść po łapkę/klapkę/czy jak to
inni jeszcze zwą na muchy. Żółta packa (o, kolejna nazwa –
ciekawe, że taki zwykły przyrząd ma tyle nazw) działa na mnie jak
miecz, taki Excalibur, tylko, że ja nie musiałem wyjmować jej z
głazu a zdjąć z lodówki, taka tam subtelna różnica.
Po
chwili walki z muchą i wymachiwaniu moim żółtym Excaliburem mucha
została zwyciężona, albo nie, jeszcze żyła. Ostatecznie dostała
strzała na plecy (owady mają plecy?) i rozpłaszczyła się na
jednej z aluminiowych listewek żaluzji. Giń szmato, żadne gloria
victis, nic w życiu nie osiągnęłaś dobrego dla ludzkości. Teraz
tak spoglądam na jej zwłoki i zastanawiam się czy to aby na pewno
mucha. Skrzydła niby ma ale na muchę to to to za szczupłe jest
chyba, chyba, że to jakaś mucha anorektyczka. I jakieś takie barwą
nie odpowiednie, taki zielony metalic, odcień z ciemnego Opla Astra,
rocznik 97. Nie ważne, owad zginął, ja mogę spokojnie wrócić do
gry. Tylko kto go teraz zeskrobie z mojej żaluzji?*
*tak
na serio to już go tam nie ma, zeskrobałem przed chwilą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz