http://kackiller.blogspot.com/p/kac-o-kacu.htmlhttp://kackiller.blogspot.com/p/trzezwi-o-kacu.htmlhttp://kackiller.blogspot.com/p/chcesz-cos.htmlhttps://facebook.com/kackillerhttps://twitter.com/kackiller0

środa, 20 kwietnia 2016

Książki na Kacu: Ty czytasz?!

   Potraktujmy ten wpis jako małe wprowadzenie do nowych rzeczy u mnie. Muzyczka taka, bo mi się przypomniała, a uwielbiam ten numer (klik).
(źródło zdjęcia oryginalnego: lettersofnote.com)
   Czytam. Bo są ludzie, których to naprawdę dziwi. Podejrzewam, że i kogoś z Was, moje czytelniki, moje Kaconatorsiki, może zdziwić. Bo nie wyglądam. Bo moja stylówa średnio na to wskazuje - nie to, że wyglądam jak debil (choć może coś w tym jest), ale chodzi o to jak pisze. A pisze specyficznie trochu. Znaczy jak sam siebie czytam to się zastanawiam czy ten typ przeczytał w życiu coś więcej niż Murzynka Bambo, albo jakieś inne wierszo-bajki. Przykładowo tę, gdzie partnerka kota na imię Minetka miała, autorstwa La Fontaine'a (w komentarzach piszcie co to za bajka, jak ktoś trafi to mu napisze, że jest fajny i uśmiechnę się do monitora, bo teraz siedzę wkurwiony jak zwykle). Czytam.

   Zapytasz pewnie teraz, moje małe Kacątko, co czytam, nie? Śpieszę z odpowiedzią godną prawdziwego czytelnika - kurwa, nie wiem. Z racji studiów powinienem mieć jakieś pojęcie co do gatunków literackich, ale kompletnie się nie zagłębiam w to czym co jest. Umiem odróżnić wiersz od prozy i od dramatu. Przy okazji garść lajfhaków dla opornych i mniej inteligentnych:
1. Wiersz to to, co się rymuje. A jak się nie rymuje, to ma popierdoloną budowę. No i jest krótkie.
2. Proza to to, co się nie rymuje i ma ZAZWYCZAJ normalną budowę. No i jest dłuższe.
3. Dramat to to, co jest pisane scenariuszem. A komedia to też dramat.
4. Jak coś zawiera hasła i ich wytłumaczenia, to najprawdopodobniej jest słownikiem.
5. Czasami gatunki się mieszają. Wtedy lepiej się nie zagłębiać, bo można się wpierdolić po uszy i trudno zrozumieć co autor miał na myśli.

   Wracając - czytam to, co wpadnie mi w ręce. Książki ogólnie. Teraz wchodzę na stronie empiku w pozycję, którą ostatnio przeczytałem i znajduje się w dziale powieść obca. Patrzę na inną - powieść polska. Na innych stronach jest podobnie. Ewentualnie zwą to literaturą piękną, czy beletrystyką. Ostatnio zacząłem się jarać też kryminałami, do których nigdy mnie nie ciągnęło. Kompletnie. Nie widziałem w nich nic ciekawego. Przeczytałem jeden i jestem pozytywnie zaskoczony. Opowiadania też czytam. Tu się potwierdza, że empik czasem kłamie, bo ta pierwsza książka, którą sprawdzałem czym jest to tak naprawdę jest zbiorem opowiadań a nie powieścią. Empik, oszuście!

   Teraz tak bardziej na serio. Serio na serio. Takie moje obecne TOP 3 pisarzy to Milan Kundera, Charles Bukowski i Haruki Murakami. Czemu? Nie wiem, trafiają do mnie. Mam świadomość, że każdy z nich jest kompletnie inny, a najbardziej to już Buk. No ale co zrobisz? Taki już jestem popierdolony. Polskich rzeczy czytam mało, a jak już to jakieś moje wynalazki, przykładowo Piotr Sender (na lubimy czytać raptem 387 ocen ma jego debiutanckie Bóg nosi dres, za to solidna średnia ocen - pewne 7/10). A żeby potwierdzić to, że jestem popierdolony to przyznam się otwarcie - wymęczyłem Greja (2/10 tylko przez to, że dałem radę skończyć). Nie przepadam za poezją, do której zraziły mnie interpretacje na lekcjach polskiego w gimbazie, liceum, a później na studiach. Ja poezję rozumiem na swój sposób, zazwyczaj odbiegający od tego, co myślą o niej inni. Wolę prowadzić dyskusje na temat powieści, czy opowiadań. Mam na półce zbiór wierszy Bukowskiego, którego przecież uwielbiam, a ruszyłem go może dwa razy.

   Tak poważnie zacząłem czytać w październiku 2015 roku. Od tego czasu staram się czytać jedną książkę w tygodniu. Rekordowy jak na razie okazał się marzec bieżącego roku, w którym wciągnąłem siedem pozycji (jedną ukończyłem zaraz po północy z 31 marca na 1 kwietnia, ale zaliczam ją bardziej do marca jeszcze), czyli więcej niż w ciągu roku w liceum. Bo lektur nie czytam od gimnazjum, ale o tym już kiedyś pisałem (tu, klik).

   Zdecydowaną większość książek, które mam na półkach (i już mi się na nich nie mieszczą, bo nie potrafię gospodarować miejsca) zdobyłem za pieniądze zdecydowanie mniejsze, niż sugeruje to kwota napisana na okładce. Jakim cudem? To proste. Zazwyczaj książkowe zakupy robię za pośrednictwem internetowych dyskontów z książkami, gdzie wszystkie ceny zaczynają się od -30%. Takim sposobem kieszonkowe wydania Murakamiego kupuję po kilka złotych. Ponadto często sprawdzam stronę empiku, bo zdarzają się dobre promocje (płytowe też) - tak kupiłem wszystkie książki Kundery, które mam (sztuk dziesięć, dwie kolejne mam do odbioru w salonie), a dałem za nie jakieś 50% mniej niż powinienem. Dobrą opcją internetową są też zakupy bezpośrednio ze stron wydawnictw.

   Jak wcześniej nałogowo kupowałem płyty, tak - od kiedy czytam więcej - nałogowo kupuję książki (płyty też, ale rzadziej, bo w ogólnym rozrachunku są droższe). Często przekopuję pudła z tanimi książkami w księgarniach czy supermarketach. Dzięki nim odkryłem między innymi Dmitrija (czy Dmitrijego? Anonimowy polonisto spod poprzedniego postu, popraw mnie teraz!) Strelnikoffa, za którego książki płaciłem po piętnaście złotych (1x Real, 2x Media Markt). Z pudłami jednak jest ten problem, że ludzie nie patrzą na to, że książka jednak bywa dość delikatnym przedmiotem przez co ryją w tych pudłach jak dziki i rzucają tymi książkami jak psu jedzeniem. Przez co wyglądają czasem jakby ktoś je wyjął psu z gardła. Tylko nie śmierdzą i są suche (zazwyczaj). Ale jak książka z pudła jest czasem tańsza nawet o trzydzieści złotych to da się to przeżyć.

   Mam swoje własne kryteria jeśli chodzi o kupowanie książek "w ciemno":
1. Okładka, tytuł - muszą mnie zaciekawić. Jak coś ma dobry tytuł, ale chujową okładkę to odkładam. Jak coś ma dobrą okładkę, ale chujowy tytuł to jeszcze przejdzie.
2. Opis - podobnie jak w przypadku jedynki - musi mnie zaciekawić. Jak jest spoko to przechodzę do punktu trzeciego.
3. Cena - jak mi odpowiada (głównie moim funduszom) to przechodzę dalej.
4. Przypadkowe strony - otwieram książkę na kilku przypadkowych stronach i sprawdzam jak napisane są losowe zdania i dialogi. Jak mi się spodobało to biorę. Jak się waham to dochodzi bonus.
Bonus (BeGjeCe) - jak się waham to odpalę w telefonie appkę lubimy czytać i sprawdzę średnią ocen + rzucę okiem na jakieś opinie.

   Ktoś pewnie będzie chciał wiedzieć jak czytam, nie? Odpowiedź - powoli... Serio, czytam strasznie wolno. Ale jak się wciągnę to 500 stron przeczytam w dwa wieczory (to dla mnie serio zajebiste osiągnięcie!). No i przy muzyce. Głównie jakieś spokojniejsze rzeczy puszczone po cichu w tle - alternatywny pop, r&b, plejlisty na spotify (dobrze mi siedzą te z zakładki romance). A jak czytam w autobusie to muszę mieć słuchawki wepchnięte w uszy i głośność gdzieś na 3/4 skali, bo strasznie rozpraszają mnie czyjeś rozmowy jak czytam.

   Gdzie czytam? Wszędzie. Głównie w autobusie, w łóżku, na uczelni i przed komputerem. Nie mam również problemu z czytaniem na przystanku, stojąc oparty o słup czy wiatę.

   Ostatnie. Po co czytam? Kiedyś uważałem, że dla zabicia czasu. Sięgałem po książkę jak mi się już kompletnie nudziło. Wtedy też pojedyncze książki (takie po 250-300 stron) czytałem nawet w miesiąc. Teraz czytam dla przyjemności. Bo serio, od kiedy czytam regularnie, to sprawia mi to zajebistą frajdę. Zacząłem czytać w autobusie, bo nie lubię bezczynnie siedzieć, a w komunikacji miejskiej spędzam łącznie prawie godzinę dziennie, więc jest to idealna okazja do tego żeby wciągnąć sobie kilka stron. Paradoksem jest to, że jedna z książek, przez które zacząłem czytać regularnie, ma średnią ocen na lubimy czytać 5/10. A to dość mało. Dla mnie to było bardzo solidne 7/10, które kupiłem za... dychę.

   Mam świadomość, że dziś może być trochę przydługo i nudnawo, ale w chwili, kiedy do głowy przyszedł mi pomysł, że chcę wprowadzić na bloga książki, postanowiłem, że najpierw wprowadzę moich czytelniczków najwspanialszych w klimat tego jak wyglądają moje ogólne relacje z czytaniem. Jak się spodobało to możesz mnie zaobserwować i polubić na fejsiku (klik). Jak książki średnio Cię interesują to sprawdź pozostałe posty, może znajdziesz coś dla siebie. Jak książki Cię interesują to też sprawdź pozostałe posty - raczej nie pożałujesz.

   Tyle, nara.

18 komentarzy:

  1. Oho, ale wywód :D Kryteria czytania mamy dokładnie te same, no może poza ceną, jak mnie coś zainteresuje to nie ma że boli :)
    Pośredniczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak cena księgarniana mnie przewyższa to zapamiętuję tytuł i zmawiam z dyskontu internetowego, więc na jedno wychodzi :)

      Usuń
  2. Przeczytałeś Grey'a? Odważnyś. A ja wszystkie lektury przeczytałam, poza "Folwarkiem zwierzęcym"i rozumiem awersję ludzi do czytania-wina szkoły. Specyficzny gust widzę. Jak zawsze...miło się czytało, oczęta patrzały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie lubię hejtować rzeczy, których nie wdziałem/czytałem, a wiem, że są marne, więc postanowiłem sprawdzić czy tak jest naprawdę i przynajmniej mogę wyżywać się na tej książce do woli, bo przecież ją przeczytałem, a co do lektur to Folwark jest jedną z nielicznych, które przeczytałem :)

      Usuń
    2. To teraz zaczynam żałować, że nie przeczytam, nie mam jednak na tyle samozaparcia, by wrócić do tej lekturki. Co do Grey'a-właśnie po to by móc swobodnie posługiwać się niezbyt pochlebnymi epitetami-obejrzałam film.

      Usuń
    3. Na filmie to byłem na premierze. Tylko dlatego, że po wszystkim szedłem ze znajomymi na after party. Ekranizacja dorobiła się na szczęście dobrej ścieżki dźwiękowej, więc za to plus.

      Usuń
  3. Ja lubię kryminały, a poza tym to nie wiem. Dramaty? Fantastyka? No pewnie tak, ale mam swoje wymagania i nie wszystko z fantastyki do mnie trafia, nie wszystko mi odpowiada. W ogóle tak czytam to co tutaj piszesz i chyba mało co mnie zaskoczyło, bo większość informacji na tematy książkowe już z Ciebie wydusiłam. Co do tych kryteriów to ja głównie patrzę na opis i okładkę. Też lubię zerknąć na to jakim językiem książka jest napisana i czy mi to styknie, czy też nie. Do tej pory jestem pełna podziwu za tego Greya, bo dotarłam do połowy i się poddałam. Za to film obejrzałam i typowy film romantyczny, ale faktycznie muzyka jest cacy!
    Pozdrowionka,
    (chamskareklama) paniuznam.blogspot/com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tam połykam książki jak czekoladki. Idąc do biblioteki, wracam ze stertą większą, niż ja :D Mój absolutny rekord to prawie cała Uczta Dla Wron w jeden dzień. (Około 600 stron) (z serii Pieśni Lodu i Ognia >z Gry o Tron - dla nieogarniętych<).
    Ps. Moja polonistka, czytając twój sposób na klasyfikację tekstów kultury, dostałaby chyba gorączki... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i zapomniałem chyba w tekście dodać, że nie lubię bibliotek... :P

      Usuń
  5. +10 za Murakamiego. Przeczytałam sporą część jego książek i chyba tylko jednej bym nie poleciła.

    OdpowiedzUsuń
  6. Też mam kolekcję kieszonkowych Murakamich za kilka złotych. Nie będę odwoływała się do treści tekstu, bo nie odczuwam obowiązku udowodnienia Ci, że go przeczytałam. Niebywałe, rzadko umiem zainteresować się czymś, co jest typową prywatą. Bo przecież tekst jest mocno o Tobie, książki są tłem, bez oszustw. I właśnie dlatego będę Cię obserwowała.

    stella-kostyla.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. lubimyczytac.pl jest o tyle niewdzięczne, że dość mało popularne, chociaż zawsze wydaje się, ze jest inaczej. A te niskie oceny to stąd, że oceniają głównie 13/14-letnie znawczynie literatury. Polecam przenieść się na goodreads.com, chociaż skala mniej zadowalająca to mimo wszystko strona wypada w ogólnym rozrachunku o wiele lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  8. Podczas czytania muzyki słucham tylko przy biografiach, inaczej mnie rozprasza. :) Murakami. <3

    OdpowiedzUsuń