Chyba
znowu nie będzie miło. Niech chociaż soundtrack do posta będzie
miły. Zakochanym po uszy, katuje z miłością, no mistrzostwo (wiesz gdzie kliknąć? nie? tu kurwa klikaj).
(źródło zdjęcia oryginalnego: cinemasoldier.com)
Dobra.
Pamiętam, że jak byłem młodszy to mówiłem sobie, że nie będę
palił, ładował w opór alko czy pił kawy i takich tam innych
złych mniej lub bardziej rzeczy też robił nie będę, bo nałogi
so złe. Los jest taki kurwa przewrotny, że to postanowienie z
dzieciństwa i ze wczesnego życia młodzieńczego (jeszcze w wieku
piętnastu lat mówiłem, że nie zapale nigdy szluga, ryli [pa jak
se spolszczył]!) się spierdoliło jakoś chwilę przed
siedemnastymi urodzinami. Poszedł pierwszy szlug na pół, poszedł
drugi, poszedł trzeci. Później była przerwa i zaczęło się
konkretniej. Nauczyłem się dobrze zaciągać, a teraz jak nie
wypale chociażby jednego szluga dziennie to mnie nosi. Ale to żodyn
nałóg, ja mogę odstawić kiedy chcę - tak przynajmniej mówiłem
sobie jeszcze w liceum. Huehuehue, chuj Ci w dupę, chuju. Swojego
czasu próbowałem to rzucić, nie paliłem cztery miesiące... No
dobra, okazyjnie, na imprezie, głównie winogronową cygaretkę, w
dodatku bez zaciągania - to się nie liczy... Liczy kurwa. Rzuca się
łatwo dopóki nie najdzie cię ochota na palenie - nawet po godzinie
(można powiedzieć, że codziennie rzucam na jakiś tam odgórnie
nieokreślony czas). Wtedy zaczynają się problemy. I walka z samym
sobą. W chuj ludzi przegrywa. Pozornie wygrywasz przez jakiś czas a
tu chuja, będziesz palił dalej, kutasiarzu!
Cieszę
się, że to moje dziecinno-młodzieńcze postanowienie zostało w
jakimś tam stopniu spełnione. Bo kawy nie piję. W ogóle. Nie
czuję takiej potrzeby, siriusli (pa jak se spolszczył 2). Kawa mi
nie smakuje, kawa mi nic nie daje, kawa chuj. (jakby nie patrzeć to
to ostatnie zdanie wyszło mi kurewsko artystycznie, nie?) Z kawą
jest tak, że od zawsze uważam, że działa na zasadzie efektu
placebo. Ludzie od zawsze sobie wmawiajo, że kawa pobudza i tak
jest. Ja tego nie czuję. Mnie pobudza mocna herbata i szlug. Może i
właściwości pobudzające w kawie są potwierdzone naukowo, ale no
kurwa, jebać naukę. I przez to, że kawa pobudza to se ją pijesz i
pijesz i pijesz i po jakimś czasie nawet nie zauważasz, że musisz
ją wypić, bo tak. Bo jak nie wypijesz to będzie źle. To jest
nałóg. Nałóg, którego ja uniknąłem i mam nadzieję, że nigdy
w niego nie wpadnę.
A
z chlaniem nie mam problemu i nie mam problemu kiedy go nie ma.
Najgorsze
są te nałogi, z których nie zdajemy sobie tak naprawdę sprawy.
Takie, których nie zauważamy, których za nałóg nie uważamy, a
powoli nas wyniszczają, chociażby psychicznie. Zdecydowanie. Nie
będę się w sumie w tym temacie rozpisywał, bo wolę się
okłamywać, że takiego nałogu nie mam. No i w sumie to się
pożegnam już. Cześć.
PS.
Jeszcze jedno - opcja jest taka, że mamy dziś dzień, w którym
chwilowo wróciłem do starej konwencji a.k.a. pisałem se na kacu.
Wena jest Kac Konga, BAAAAAAAAANG.
No ok
OdpowiedzUsuń