Dzień
dobry, moje Kacąteczka najwspanialsze. Tych co tu są przypadkiem
też witam i już teraz zapraszam częściej, bo ponoć warto.
Muzyczka na wstępie (klik).
Chwilę temu puściłem serię strzałów w tą mniej ogarniętą część blogosfery (tu wszystko jest - klikaj) przez co Kac zaczął się
rozwijać. Trzy mocne pierdolnięcia przyjęły się zostawiając po
sobie siniaki, które do dnia dzisiejszego pewnie już zniknęły.
Trzeba to chyba naprawić!
Kryste.
Jak mnie wkurwiają te wszystkie blogjer(ki)y, co po osiągnięciu
konkretnej liczby obserwatorów piszą w internetach, że zostało
spełnione ich małe marzenie. Zajebiste macie marzenia. Ja, jak
miałem kilka(naście) lat to chciałem mieć zielone włosy, tribala
na łydzie i kolczyk w brwi. Teraz jak się ma kilka(naście) lat to
się pragnie stu, dwustu, pińciuset obsów na blogu, subów na
jutubach czy tam folołersów na instasiu. Się pytam Cię Świecie,
w którą stronę Ty, kurwa, leziesz? Bo ta napędzana wirtualnymi
kliknięciami to wcale dobrą drogą nie jest. Zboczyłeś. I to zbyt
mocno.
Pisałem
już o tym, ale napiszę raz jeszcze.
Małolata
jedna z drugą, co Ci dają te obserwacje? Satysfakcję? Współpracki? Wontpie.
Gdzie niby jest ta całą satysfakcja w tym, że wyżebrzesz u kogoś
jedno kliknięcie, odpłacisz mu się tym samym, zapierdolisz sobie
listę czytelniczą w bloggerze jakąś chujnią pokroju tej Twojej a i tak na żadną z nich nie wchodzisz? A skoro Ty nie wchodzisz
na cudze blogi to i na Twojego mało kto wejdzie. LOGYKA Bejbo,
LOGYKA. Tak samo jest z tymi współpracami - nawet jak kogoś sensownego liczba obserwatorów zaciekawi to nie ma to żądnego odzwierciedlenia w liczbie wyświetleń...
Raz
jeszcze. Co Ci po "spełnianiu małych marzeń" skoro nie
generują one żadnego ruchu na Twoim blogu? A jeśli już jednak
generują - bo ktoś musi jednak wejść na Twojego bloga żeby
kliknąć w ten niebieski pasek czy zostawić chujowy komentarz (o
których pewnie niedługo coś skrobnę też) - to jest to ruch
sztuczny, który sensu ma tyle co moje dzisiejsze pierdolenie, które
i tak nie trafi do grupy, do której trafić powinno, A NAWET JEŚLI
to i tak chuja to da.
Smutek
w chuj.
Z
okazji zbliżającego się dnia dziecka (przed którym pewnie i tak
wleci jeszcze jeden post) chcę Wam wszystkim życzyć, moje
Kacątuniuniunia, żeby wszystkie Wasze małe marzenia się
spełniały. Z wyjątkiem tych, w których chodzi o ilość
bezsensownych żebro-kliknięć.
CZE.
Soszal
mydja:
Już myślałam, że zaczniesz nam dziękować za to,że jesteśmy. I w ogóle to jest nas wincyj i wincyj i zróbmy fandom może Kaconators...
OdpowiedzUsuńZRÓBCIE!
UsuńGdy weszłam zobaczyć nowy post i zobaczyłam tytuł miałam wrażenie, że będziesz dziękował czytelnikom za coś, a tu proszę- taka niespodzianka! Jak zwykle zajebiście!
OdpowiedzUsuńJeżu, już myślałam, że serio o tym spełnianiu marzeń... A tu pięknie jak zwykle. Jak już o raku w blogosferze, próby pseudopoetyczne na co poniektórych blogach są warte wspomnienia.
OdpowiedzUsuńFandom - proszę tak. DO BOJU KACONATORS!
czyli opuszczenie grona obserwatorów tego bloga nie będzie czystym złem? XD
OdpowiedzUsuńOpuszczenie grona obserwatorów tego bloga grozi dożywotnim pechem w miłości, hazardzie, wszystkich możliwych grach losowych i teleturniejach.
UsuńNie polecam.
Ja się ostatnio także próbowałam zbliżyć do blogosfery na fb i dowiedziałam się tyle, że co minutę ktoś zakłada blog o kosmetykach i ubraniach. No jasna cholera. W sumie nie wiem kto ma gorzej - ten co chce robić faszyn i lajfstajl, czy ja, człowiek co chce pisać o kulturze (choć przecież nobody cares). Nie żebym się podlizywała, ale ten blog to moje osobiste odkrycie miesiąca. Pozdrawiam (wcale nie na kacu, choć jest niedziela).
OdpowiedzUsuńORZESZKU(rwamać). Ego mi podłechtałaś po całości. Przez Ciebie nie zasnę dziś! :o
Usuń