http://kackiller.blogspot.com/p/kac-o-kacu.htmlhttp://kackiller.blogspot.com/p/trzezwi-o-kacu.htmlhttp://kackiller.blogspot.com/p/chcesz-cos.htmlhttps://facebook.com/kackillerhttps://twitter.com/kackiller0

środa, 5 listopada 2014

Kebab z cebulą.

  No czee... Konwencja ostatnio się strasznie zmieniła, więc wracam do luźnych przekmin. Dziś nie na kacu a przy Freestyle ALE z Browaru na Jurze, w tle nowy Gedz (SZTOOOOOOOOOOOOOOOS, link prowadzi do mojego, na tę chwilę, ulubionego numeru z płyty).
(źródło zdjęcia oryginalnego: dailymail.co.uk)
  Lubicie promocje, nie? No kto nie lubi. Im większy procent tym lepiej - to w sumie jak z alkoholem, czasem, nie zawsze, ale tak bywa. Co se będę pił 8-10 piw, jak se strzele połówkę i efekt ten sam. Tu się najebię i tu się najebię. Plusy, minusy, chuje muje - cena, częstotliwość szczania, prawdopodobieństwo porzygu - co kto lubi, nie? Nie ważne, nie o to chodzi. W Tarnówku (ŁAN LAAAAAAW <3) otworzyli nowego kebsa. Znaczy starego, ale nową "filię" (można tak to nazwać chyba?). W każdym razie chodzi o to, że chyba najbardziej oblegany kebs w mieście otworzył kolejny punkt, gdzie można go dostać. No, tak już w 100% wiadomo o co chodzi. No i ogólnie to opcja jest taka, że drugi powstał blisko pierwszego, w kurewsko wielkim budynku, no sponio (huehue). No i jak to bywa, otwarciu towarzyszą jakieś promołszyns. Tutaj dojebali sobie ładne, okrągłe, soczyste -50%. Strategia sponio (huehue), ludzie się rzuco, przyjdzie ich multum i przyszło. W CHUUUUUUUJ (#BonusBGC)! O 10 otwarcie, chwilę przed 10 kilkadziesiąt osób stoi przed drzwiami, brakowało tylko okrzyków w stylu "łotwierać!", "dawać kebsa!", "mamo, kupa!". Widziałem z boku, bo akurat szedłem na uczelnię nieśpiesznie spóźniając się na pierwsze zajęcia, a właściwie nie idąc na nie nawet, bo po co? Cytując klasyka, którego i tak nikt nie ogarnie: "nie chcę nam się!" (a właściwie to tylko mi, bo szedłem sobie sam, taki jestem aspołeczny, niedobry, i w sumie to tak wyszło, no). Poszedłem sobie, bo co, mam patrzeć na ludzi, którzy patrzą, jak ja patrzę jak stoją i patrzą kiedy otworzą wreszcie te drzwi? Nie będę, głupi nie jestem. 

  Po zajęciach, w sumie na głodzie, poszedłem tam, do tego monstrualnego budynku, który pamiętam jeszcze z czasów, kiedy zdobiło go wielkie, żółte "M". I coś się zmieniło. Zrobiło się tam chyba jakoś tak ciaśniej. A w sumie to nie wiem, bo nawet jak się tak nie zrobiło, to takie wrażenie odczułem. Bo ludzi dużo, bo kolejka, bo tłum. Jakiś typek rzuca tekstem, że nie licząc kolejki i tak trzeba czekać godzinę. Czy kebab za 3,75 zł jest wart czekania dwie godziny? Dla mnie nie. Są tacy, dla których jest warty więcej. Wydaje mi się, że i tak nikt by tam nie stał po jedną tortillę czy tam hambugsa (bo w przeciwieństwie do tego pierwszego baru poszerzyli menu). Ja tam w sumie chciałem sobie stestować jakiejś nowości, jakiegoś hamburgierka czy innego kebabika z łososiem albo innem tuńczykiem. Chuj tam, pójdę następnym razem i kupię jak człowiek, za 100% ceny. Bo mnie kurwa stać! Choćbym miał palić najtańsze szlugi (które w sumie i tak już palę) i oszczędzać każdy grosz (którego i tak nie mam), to pójdę i SE kupię za 100% ceny. Bogoc, kurwa.

Jak już wspomniałem - raczej nikt tam nie stał po jedną rzecz. Na wynos całymi reklamówami, albo z ziomeczkami po kilka, nie? Ciekawe tylko czy podjechał ktoś taczkami... Kurwa, to byłoby piękne. Wjeżdża typ z taczkami upierdolonymi jakimś betonem czy inną gnojówką, zamawia sobie całe te taczki kebsów i wyjeżdża z kupą bułek i tortilli zawiniętych w sreberko. I tak jedzie sobie przez główną ulicę w mieście. Starcy mu machają, matki z dziećmi płaczą, mężczyźni salutują. No klasa. Czemu ja na to nie wpadłem wcześniej? I tak by mnie w sumie stać nie było. Bo ja biedny student jestem, mama obiad w domu gotuje całymi dniami, a tata poluje na dziko zwierzynę w lesie. I, jak tacie się nie powiedzie, jemy to co znajdziemy w śmietniku, albo zwierzątka rozjechane przez samochody.

  No i tak sobie w sumie myślę, że ludzie często zachowują się jak te biedne zwierzątka. Jak świnki w chlewie (wiem, bo dziadek miał). Nalewasz im pomyj do korytka, a one przepychają się i swoimi upaćkanymi ryjkami zajadają smacznie to, co gospodarz im podał. I w sumie to mają gdzieś co to jest. Ważne, że za darmo. W przypadku ludzi bywa i tak, że za darmo, a czasem jest trochę inaczej - ważne, że jest tanio. Nawet jakby strzał w pysk byłby na promocji to zapewne znalazłaby się garstka ludzi, która by się skusiła. BO PROMOCJA!

1 komentarz:

  1. Zgadzam się z tobą! Też mnie stać! Nawet na studenckiego za 7,50 zł. Sponio wpisik. Zapraszam do mnie <3.

    OdpowiedzUsuń