http://kackiller.blogspot.com/p/kac-o-kacu.htmlhttp://kackiller.blogspot.com/p/trzezwi-o-kacu.htmlhttp://kackiller.blogspot.com/p/chcesz-cos.htmlhttps://facebook.com/kackillerhttps://twitter.com/kackiller0

niedziela, 10 sierpnia 2014

Założenia się zmieniają.

  Postanowiłem sobie na początku, że będę autentyczny, a zarazem śmieszny, pozytywnie nastawiony do wszystkiego, nie będę pisał jak się wkurwię czy coś w ten deseń. I raczej chyba nie będę zbyt poważny. Okazuje się, że chyba jednak mi to nie wyjdzie, a w zasadzie nie wyszło już przy poprzedniej notce. Dziś mała kontynuacja.
(źródło zdjęcia oryginalnego: science-all.com)
  Czasem jest tak, że do pewnej osoby coś czujemy. COŚ. Każdy to sobie zinterpretuje na swój sposób. Takie COŚ to jednak jest coś poważnego, zazwyczaj chyba tak jest. Przynajmniej ja, czując to COŚ, czuję to naprawdę, jestem pewien, że uczucie jest prawdziwe. Tak jest chyba ze wszystkimi uczuciami w moim przypadku. Jak mi się coś nie podoba to mi się to nie podoba, po prostu. Mimo, że próbuję się czasem do tego przekonać to i tak podchodzę do tego z pewną dozą niepewności, bo jak mi coś nie podchodzi od samego początku to mi już raczej nie podejdzie. To tak jakby zmusić kogoś do związku, wywrzeć na danej osobie swojego rodzaju presje - "bądź ze mną, bo ja tak chcę, i już, nie to się obrażę, zrujnuje Ci życie, zabije Ci kota, utopię chomika, zniszczę ulubioną rabatkę i porysuję płytę, którą od Ciebie pożyczyłem miesiąc temu". 

  To COŚ bywa silniejsze od nas. Nie robiąc sobie specjalnie nadziei na coś większego, ba, nie mając ku temu żadnych szczególnych podstaw, czujemy, że uczucia są silniejsze od nas. Skąd się biorą? Nie mam, kurwa, bladego pojęcia. I czemu w "Było Sobie Życie" tego nie opisali?* Kurwa... Takie "Było Sobie Życie" to w zasadzie dosyć fajna opcja była, jak tak sobie teraz przypominam podstawówkę, przyrodę, czy późniejszą biologię, i oglądanie typa z obfitą brodą chodzącego po ciele... Teraz jak myślę o tym w ten sposób to mam dosyć dwuznaczne wyobrażenia, no ale nie ważne, odbiegam od tematu. Ludzkie myśli i uczucia to jednak sfera najwyższa z najwyższych #Yao_Ming. A ja taki mały...

  Przechodząc do konkretnych konkretów nie zdradzających szczegółów - czujesz takie COŚ do pewnej osoby, nie wiesz jakie odczucia ma do Ciebie druga osoba, wiesz jedynie, że są pozytywne, jakkolwiek to możemy rozumieć. Coś (nie COŚ) was łączy, znacie się mega dobrze, bo długo, ufasz tej osobie jak nikomu innemu na świecie, ale i tak się boisz... Nie wiesz czemu, tak już jest... Ta osoba jest dla Ciebie najważniejsza - taki przyjaciel/przyjaciółka i osoba, z którą chcesz spędzić resztę swojego życia w jednym. I jesteś tego pewny, jak niczego innego na świecie... Po prostu. A najlepsze jest to, że tak naprawdę nie wiesz czemu tak jest... Przypadek? Przeznaczenie? COŚ? Nie wiesz. I ta osoba o tym wie, albo się dowie, a Ty znów się boisz, że to może podziałać negatywnie na Wasze relacje. Tylko czy czasem nie warto zaryzykować? Chyba warto...

  Nie myślmy o konsekwencjach, o tym co negatywne. Z życia nikt nas nie będzie rozliczał**, przeżywamy je sami tak jak chcemy i mamy je jedno, więc czemu mamy czuć się skrępowani tym, że ktoś na nas patrzy, tym, że możemy sobie narobić wstydu. Czemu w końcu mamy się bać odrzucenia? COŚ powinno wygrywać ze wszystkim, jak Usain Bolt, albo inny Michael Phelps, albo Adam Małysz w czasach świetności. Kierujmy się w szczególności CZYMŚ, emocjami, uczuciami, a nie stawiajmy w pierwszej kolejności rozsądku, chociaż i jego nie może za bardzo zabraknąć w naszych decyzjach... Tyle. Koniec przekazu na dziś.

* - chyba, że mi coś umknęło.
** - chyba, że ktoś jest głęboko wierzący, to ma swoje podejście.